poniedziałek, 1 października 2012

Kazimierz Dolny

Podobno skleroza nie boli tylko czasem nachodzić się trzeba. Na szczęście tym razem nie za daleka była trasa i w końcu wrzucam tu fotki z Kazimierza Dolnego zrobione w końcówce lipca...
Samo miasteczko jest naprawdę fajne szkoda tylko, że zawsze natykam się tam na takie masy turystów. Co gorsza wizyta zbiegła się z jakimś jarmarkiem czy innymi targami więc ludzi powódź. A co jeszcze gorsze zarówno baszta jak i zamek były (i są) w remoncie więc wejść tam nie można. Mimo wszystko tradycyjna trasa przez dwa rynki, górę Trzech Krzyży, klasztor i bulwar nad Wisła została zaliczona no i przy okazji kilka pstryków udało się strzelić. Bez zbędnej gadki trochy zdjęć:
[najlepiej obejrzeć w formie galerii po kliknięciu na zdjęcie- blogspot masakruje te zdjęcia zmniejszaniem]






















Swoja drogą zaczął się październik. Oznacza to ni mniej ni więcej, że i rok akademicki ponownie startuje, więc i teoretycznie mniej czasu na zdjęcia. W połączeniu z nowym skanerem, który próbuje od tygodnia rozgryźć, zapowiada to wysyp gniotów i gniocików na blogu w niedługim czasie. A było już tak spokojnie tu.

Początek października to dla mnie jeszcze jedna rzecz- ponowne sięgnięcie do Mistrza i Małgorzaty, chyba już czwarte w przeciągu czterech lat. Na me nieszczęście zaczyna mi świtać jakiś pomysł na zdjęcia związane z książką tylko jak je zrealizować!? Może kiedyś się uda...

2 komentarze:

  1. O, w Kazimierzu całkiem fajnie jest pomimo że to dziura dechami zabita :D No niestety też trafiłem na remont, za to zwiedziłem dodatkowo wąwozy. Co do jarmarków to w lecie trudno je ominąć jadąc do lanserskiego miasta. I tak miałem bazar w Gdańsku, Toruniu, Olsztynie, Lublinie, itd, itp. A co do "MiM" to będę musiał odświeżyć lekturę. Ciekawe czy wyrwie z butów podobnie jak za pierwszym razem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kazimierz odwiedzam przy okazji zjazdów rodzinnych więc spędzam tam tylko kilka godzin. Na takie krótkie wypady jest w sam raz- tylko że zawsze mam tego pecha i trafie na potopy ludzkie... Żałuje tylko , ze nie miałem nigdy okazji pochodzić po wąwozach, może kiedyś.
    A Bułhakow niezależnie czy czytałem pierwszy czy czwarty raz to zawsze porywa, śmieszy i za każdym razem znajduje w tej Książce (tak przez wielkie K!) coś nowego. Jedyna z klasyki, którą uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń