niedziela, 28 kwietnia 2013

Marsjańskie łabędzie

Wiosna to jednak człowiekowi dobrze robi. Nie tylko wraca chęć do życia, ale także by sięgnięcia po aparaty w celach światłołapnych. Nawet z dość napiętego rozkładu tygodnia można uszczknąć kilka godzin na zmarnowanie kilku klatek.
Efektem poprzedniej soboty jest dokończona rolka filmu, której pierwsze kadry są z samego środka zimy. Tak wiec srebro czeka podniecone.. znaczy w stanie wzbudzonym na kąpiele, a tymczasem kilka kolorowych kadrów.

Gdy dzień zbliżał się ku końcowi, a na niebie nie było ani jednej chmurki, zapadła szybka decyzja, by ruszyć w końcu pomysł fotografowania gwiazd przy długich czasach. Miejsce zaplanowane już od jakiegoś czasu- stary budynek nad rzeką przy starej kładce, częściowo w lesie- cud, mniud i orzeszki po prostu. Niestety, jak się okazało dopiero na miejscu, mostek był okupowany przez miejscowe trolle. Nie mając specjalnej ochoty na bliższe kontakty, zrezygnowałem. No ale noc była jeszcze młoda. Prawie po drodze były mi piękne rozlewiska nadnarwiańskie, więc długo się nie zastanawiałem.
Efektem wizyty nad rozlewiskiem były dwie miejscówki- zdjęcia z nich poniżej. Zdziwiło mnie natomiast, że mimo późnej godziny, łabędzie i inne ptactwo wodne było nad wyraz aktywne. Te pierwsze dostojnie pływały zaś drugie krzyczały wniebogłosy. Noc była dość jasna, łysy w ponad połowie pokazywał twarz, latarnie o dwa kroki od aparatów. Naświetlania były więc krótkie 2-5min, ale wiosenna noc była zimna. Zacząłem się szczerze cieszyć, że godzinne naświetlenia gwiazd nie wyszły- szło by sczeznąć tam...

PS. tytuł przyszedł mi do głowy, gdy zobaczyłem zdjęcia z dziennym balansem bieli- pierwsze zdjęcia, dalsze zostały przywołane do prządku.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz